wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 11

Ostatnie dni były dla mnie bardzo emocjonujące. Tak dużo się dzieje w moim życiu. Nie jestem do tego przyzwyczajona. To wszystko jest dla mnie takie nowe. W dodatku fakt, że Liam jest moim nauczycielem niczego nie ułatwia. Staram się z całych sił podchodzić do niego z dystansem, ale nie do końca potrafię kontrolować swoje uczucia. Jakaś niezauważalna siła przyciąga mnie do tego chłopaka i choćbym chciała, nie mogę nad tym zapanować. Przestałam już stawiać opory jakiś czas temu, pozwoliłam, aby wszystko biegło swoim torem. Co z tego wyniknie? Na ten moment staram się o tym nie myśleć. Wiem, że to wszystko nie powinno się dziać, ale jakby popatrzeć na to z drugiej strony, nie robimy nic złego. Tylko spotykamy się czasem prywatnie. W szkole Liam traktuje mnie sprawiedliwie w stosunku do innych uczniów ( nie licząc tych kilku spóźnień, które mi darował). Z ostatniej kartkówki dostałam taką ocenę, na jaką zasłużyłam. Dostateczny mnie nie satysfakcjonuje, bo wiem, że stać mnie na więcej, ale w tamtym momencie nie miałam tej wiedzy. Wracając do tematu, nasza znajomość w oczach wielu mogłaby wydawać się niemoralna i nieetyczna, ale ja wolę nie myśleć w ten sposób. Poza szkołą nie myślę o Liamie, jak o nauczycielu, tylko po prostu przyjacielu. I tego staram się trzymać, żeby nie mieć wyrzutów sumienia.

Przez ostatni tydzień widywałam się z Paynem tylko na lekcjach. Po szkole chłopak zwykle był zajęty sprawdzaniem kartkówek i tą całą biurokracją związaną z nauczaniem. Nie będę ukrywać, że nieco brakowało mi jego obecności, ale jakoś musiałam sobie z tym radzić. Zbliżał się weekend, a ja nie miałam żadnych planów. Po cichu liczyłam, że może Liam coś zaproponuje. Ale ani po piątkowych lekcjach ani w ogóle się do mnie nie odzywał. Trochę się niepokoiłam, nie wiedziałam czy to moja wina czy zrobiłam albo powiedziałam coś złego. Zdecydowanie za bardzo starałam się wszystko interpretować. Może po prostu chłopak ma inne plany, niekoniecznie związane z moją osobą. Przecież ma do tego prawo. Postanowiłam się bardziej nie nakręcać i w spokoju poczekać.

Wieczorem siedziałam sama w domu. Okazało się, że rodzice znowu wyjechali w delegację i wracają dopiero w poniedziałek. Chciałam przeczytać jakąś dobrą książkę. Kiedy już zbierałam się do lekury, zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Kate. Uśmiechnęłam się pod nosem. Trochę się za nią stęskniłam, nie widziałyśmy się kilka dni, ponieważ dziewczyna była chora. Odebrałam telefon, a Kate od razu, jak to miała w zwyczaju, przeszła do rzeczy.

-Gotowa? – zapytała z wyraźnym podekscytowaniem w głosie. Nie wiedziałam o co jej chodzi.

-Gotowa na co? – odpowiedziałam pytaniem na pytaniem.

-Nie mów, że zapomniałaś.- powiedziała i można było wyczuć jej rozczarowanie.- Przecież jedziemy całą paczką na imprezę z okazji moich urodzin. – oznajmiła, a wtedy mnie olśniło. Cholera jasna, jak mogłam o tym nie pamiętać. Przecież obiecałam jej, że na pewno pojadę. Tylko co ja mam teraz zrobić, przecież nawet nie mam dla niej prezentu.

- Ah, no oczywiście. Wybacz ostatnio jestem jakaś zakręcona i mylą mi się dni. – starałam się jakoś wybronić. – Daj mi godzinę i obiecuję, że do was dojadę. Powiedz mi tylko gdzie będziecie. – Nie mogłam jej tego zrobić, musiałam tam jechać, chociaż nie miałam najmniejszej ochoty ruszać się z domu.

- W Funky Duddha. Tylko się pośpiesz. – powiedziała uradowana na nowo dziewczyna i się rozłączyła. Miałam niewiele czasu, dlatego szybo wzięłam się za ogarnięcie mojego wyglądu. Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy i zrobiłam makijaż. Założyłam ciemne dżinsy i czerwoną bluzkę z delikatnym dekoltem. Dobrałam do tego czarne szpilki i marynarkę, popryskałam perfumami i byłam gotowa do wyjścia. Zadzwoniłam po taksówkę i pojechałam w umówione miejsce. Po kilku minutach stania w kolejce dostałam się do środka. Trochę czasu zajęło mi zanim znalazłam Kate i resztę znajomych. Wszystkich już poznałam ostatnim razem na kręglach, dlatego nie czułam się skrępowana w ich towarzystwie. No może trochę. Przytuliłam koleżankę do siebie i złożyłam jej życzenia.

-Proszę, to dla ciebie. – powiedziałam podając Kate małe pudełeczko. Postanowiłam, że dam jej naszyjnik, który ostatnio sobie kupiłam. Wiem, że bardzo podobał się Kate i chciała sobie kupić taki sam, ale już nie mogła nigdzie dostać. Mam nadzieję, że się ucieszy.

-Boże, Sarah!! Dziękuję ci bardzo. To najlepszy prezent, jaki dostałam. – Kate rzuciła mi się na szyję.

- Spokojnie, bo mnie udusisz.- zaśmiałam się. Myślę, że zapowiada się ciekawy wieczór.


Byłam już po kilku drinkach, więc całkowicie się rozluźniłam i z każdą minutą bawiłam się coraz lepiej. Cieszę się, że tu przyszłam i nie spędzam piątkowego wieczoru w domu. W końcu Kate podeszła do mnie, złapała mnie za rękę i wyciągnęła na parkiet. Na początku nie byłam zadowolona, ale solenizantce nie wypada odmówić. Jednak po chwili moje ciało z przyjemnością kołysało się w rytm muzyki. Zauważyłam kątem oka, że Kate tańczy z jakimś przystojniakiem. Poczułam jak ktoś kładzie ręce na moich biodrach, nie byłam z tego powodu zadowolona. Szybko pozbyłam się intruza i chciałam wrócić do stolika. Postanowiłam jeszcze zajść po kolejnego drinka. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu przy barze siedział Liam. I zniosłabym to bez problemu, gdyby nie to, że flirtuje z jakąś długonogą, ledwo ubraną brunetką. A właściwie to ona się do niego klei, ale on wcale nie protestuje. Poczułam jak w moim gardle formuje się wielka gula. Byłam zazdrosna, choć tak naprawdę nie miałam do tego podstaw. W końcu nic nas nie łączyło. Mimo wszystko ten widok nie był przyjemny. Starałam się przejść obok nich niezauważona. Czekałam w kolejce, aż obsłuży mnie barman i wtedy przede mną stanął Liam. Chłopak trzymał ręce w kieszeni, uśmiechając się zawadiacko. Przybliżył się do mnie i chciał musnąć mój policzek, jednak odsunęłam się. Wyczułam od niego mocny zapach alkoholu. Musiał sporo wypić. Z resztą widać było po nim, miał problemy z utrzymaniem się na nogach. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, unosząc jedną brew do góry.

-Jestem tu z Kate. Chyba nie chciałbyś, żeby nas zobaczyła.- odpowiedziałam oschle na niezadane pytanie Liama. – Wracaj do swojej koleżanki, chyba się niecierpliwi.- wskazałam głową na brunetkę, która spoglądała na nas groźnie.

-Ona mnie nie interesuje. – powiedział. – Stęskniłem się za tobą, Mała- wychrypiał niewyraźnie do mojego ucha.

- Oh, wyglądało to inaczej.- rzuciłam, po czym zamówiłam sobie drinka.

-Dla mnie to samo.- krzyknął Payne do barmana. – Jesteś zazdrosna. – wybełkotał do mnie zadowolony.

-Nie, nie jestem.- odpowiedziałam szybko. – Ale nie jestem pewna, czy chcę dalej brnąć w tą znajomość. – oznajmiłam i zauważyłam jak Liam kończy swojego drinka. Jak tak dalej pójdzie, to nie wytrzyma długo.

-To chyba będę musiał cię przekonać.- ledwo zrozumiałam jego bełkot. Nie byłam w stanie się powstrzymywać i zaśmiałam się pod nosem. On jest niemożliwy. Choć bym chciała, to nie potrafię się na niego złościć.

-Chodźmy stąd.- złamałam chłopaka pod pachę i wyszliśmy na zewnątrz. Postanowiłam pomóc mu wrócić do domu, bo sam może mieć z tym mały problem. – Poczekaj tu na mnie, tylko nigdzie się nie ruszaj, rozumiesz?

-Tak jest, proszę pani.- odpowiedział i wyszczerzył zęby. Weszłam do środka, żeby przeprosić Kate i powiedzieć, że już wychodzę. Na szczęście dziewczyna nie wypytywała i po prostu przyjęła do wiadomości, że wychodzę. Byłam jej za to wdzięczna. Wróciłam do Liama a ten grzecznie, tak jak mu kazałam, czekał na mnie przy wejściu. Złapałam go pod rękę i poszliśmy na postój taksówek. Pomogłam chłopakowi wsiąść do środka, po czym sama usiadłam obok niego. Położył głowę na moim ramieniu i złapał mnie za rękę.

-Nie bądź na mnie zła, Mała. – ledwo bełkotał. – Ja musiałem tu sobie przyjść i pomyśleć. A tamta dziewczyna sama się do mnie kleiła, a ja nie miałem siły jej odepchnąć.

-Nie musisz mi się tłumaczyć. Po za tym jutro pewnie nie będziesz niczego pamiętał.- powiedziałam. Po paru minutach podjechaliśmy pod dom Liama.

-Ale ja nie mam kluczy.- odezwał się zaspanym głosem. Że cooo? Nie! On sobie chyba ze mnie żartuje.

- Do cholery, jak możesz nie mieć kluczy? – krzyknęłam zdenerwowana.

-Dałem koledze, bo bałem się, że zgubię. – tłumaczył się jak małe dziecko. Wkurzyłam się na maksa. I co ja mam z nim teraz zrobić? Przecież nie zostawię go w takim stanie pod drzwiami. Musiałam zabrać go do siebie. Podałam taksówkarzowi mój adres i po chwili byliśmy na miejscu. Rozliczyłam się z kierowcą i pomogłam Liamowi wysiąść z samochodu. Gorzej niż z dzieckiem- pomyślałam. Weszliśmy do środa i skierowaliśmy się od razu do mojego pokoju. Chłopak był już tak zmęczony, że nawet się nie odzywał. Może to i lepiej. Niech mnie nie denerwuje bardziej niż jestem.

-Dzisiaj śpisz tutaj. – powiedziałam.

-Z Tobą? – odezwał się zadowolony.

-Nie, sam.- syknęłam.
-Proszę, połóż się ze mną. Obiecuję, że będę grzeczny.- zrobił słodkie oczka i nie mogłam mu odmówić. Mimo, że byłam na niego wściekła, to pijany Liam był bardzo uroczy. Weszłam do łazienki, przebrałam się w piżamę i zmyłam makijaż. Kiedy wróciłam do mojej sypialni chłopak już spał, a jego ciuchy były porozrzucane po całym pokoju. Podeszłam po ciuchu do łóżka i wsunęłam się pod kołdrę. Chłopak przekręcił się i poczułam jego ręce na biodrach. Przysunął mnie bliżej siebie, tak, że między nami nie było wolnego miejsca. W tym momencie nie trzeba było mi nic więcej. Cała złość odeszła i mogłam w spokoju odpłynąć do krainy Morfeusza.





Dobry wieczór Robaczki! 
Co sądzicie o tym rozdziale? Liam na noc u Sarah! To się porobiło, co? ;) 
A teraz mam Wam do przekazania bardzo ważną wiadomość. Otóż przez najbliższy miesiąc rozdziały mogą pojawiać się rzadziej, a powodem tego jest MATURA, którą niebawem piszę. Teraz muszę maksymalnie skupić się na nauce, dlatego nie będę miała za wiele czasu na pisanie. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie i cierpliwie razem przetrwamy ten czas. Dokładnie za miesiąc piszę ostatnią maturę, a potem mam całe mnóstwo wolnego czasu i będę nadrabiała zaległości. 
Kocham Was! 
do następnego. xx

wtorek, 8 kwietnia 2014

Rozdział 10

Chciałabym, żeby ta chwila trwała wiecznie. Spacerowaliśmy z Liamem wzdłuż jeziora. Nie mam pojęcia ile czasu minęło od naszego przyjazdu, ale najmniej mnie to w tej chwili interesowało. Rozmawialiśmy ze sobą o wszystkim. Mogłam poznać Liama nie ze strony nauczyciela, ale jako zwykłego chłopaka, którego tak bardzo lubiłam. Bardzo dobrze czułam się w jego towarzystwie, jakbyśmy znali się od zawsze. Czasami jeszcze mnie onieśmiela i się zawstydzam, ale taka po prostu już jestem. Choćbym chciała, to nie potrafię nad tym zapanować.
-Lubię jak się rumienisz. – powiedział nagle chłopak, zbliżając się do mnie.- wyglądasz wtedy uroczo.- wychrypiał do mojego ucha. Nie musiałam długo czekać, a na moją twarz wypełzał szkarłatny rumieniec- właśnie to miałam na myśli.
-Daj spokój. Czuje się wtedy jak idiotka- odsunęłam się delikatnie od chłopaka i próbowałam zasłonić twarz włosami. Chłopak zaśmiał się cicho.
- Chodź, usiądziemy.- oznajmił i pociągnął mnie za rękę w tylko jemu znanym kierunku. Usiedliśmy na skałkach, a moją uwagę przyciągnął niesamowity zachód słońca. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Szkoda, że nie mam nawet telefonu przy sobie, uwieczniłabym ten moment na zdjęciu. Słońce, zniżając się ku horyzontowi, rzucało na niebo pomarańczowo- różowe promienie, które odbijały się od tafli jeziora.
-Jak w romantycznym filmie.- wyrwało mi się.
-Tylko jednego brakuje…- spojrzałam zdezorientowana na Liama, a ten nie czekając dłużej złapał moją twarz w obie dłonie. Powoli zaczął zbliżać swoje usta, jakby czekał na moją reakcje. Nie byłam w stanie nic zrobić, dlatego zamknęłam oczy i czekałam na ruch chłopaka.  Po chwili poczułam jak jego miękkie wargi delikatnie muskają moje. I kolejny raz, i kolejny…W końcu zaczęłam oddawać jego pocałunki. To, co w tej chwili czułam jest nie do opisania. Radość, ekscytacja, podniecenie wariowały w moim ciele. Zarzuciłam mu ręce na kark, przyciągając do siebie mocniej. Liam złapał mnie tak, że siedziałam na nim okrakiem. Przygryzł delikatnie moją dolną wargę, po czym wsunął język w moje rozchylone wargi. Nasz pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny i żadne z nas nie chciało tego przerywać.  Chciałam czuć go blisko, chciałam żeby mnie dotykał, chciałam czuć zapach jego perfum. W końcu oderwaliśmy się od siebie, oddychając ciężko. Otworzyłam oczy i wpatrywałam się w brązowe tęczówki chłopaka. Po chwili położyłam głowę w zagłębieniu jego szyi, a ten przytulił mnie mocno. Przy nim czułam się bezpieczna i potrzebna. Jednak wspomnienia przeszłości cały czas krążyły w mojej głowie. Miałam nadzieje jednak, że tym razem się nie rozczaruje, że wszystko ułoży się dobrze i w końcu nadejdzie taki moment, że będę mogła z czystym sumieniem powiedzieć: „tak, jestem cholernie szczęśliwa”. W moich oczach pojawiły się nieproszone łzy, które za wszelką cenę starałam się powstrzymać.  Zsunęłam się z kolan Liama i ponownie usiadłam na swoim miejscu, spuszczając głowę.
- Hej Sarah, co się dzieje? – zapytał łagodnie chłopak.- Zrobiłem coś nie tak?
- Nie, to nie chodzi o ciebie. – zaprzeczyłam szybko. – Wszystko w porządku, po prostu….- zacięłam się. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. – po prostu przypomniało mi się coś nieprzyjemnego.
- Jeśli chcesz o tym pogadać, to śmiało. Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć.- zachęcał Liam. Biłam się z myślami. Z jednej strony nigdy z nikim o tym nie rozmawiałam, oprócz Patrici, a z drugiej chciałabym to w końcu z siebie wyrzucić. Może wtedy byłoby mi lżej, poczułabym się lepiej. Zaczęłam nerwowo bawić się palcami, ale postanowiłam, że nie będę tego dłużej w sobie trzymać. Ufam Liamowi i wiem, że to zostanie pomiędzy nami.
-Nawet nie wiem, od czego zacząć. To było dawno temu, ale nie mogę o tym zapomnieć. Od tamtego momentu moje życie zmieniło się diametralnie.  Ale od początku. Kiedy byłam jeszcze w gimnazjum spotykałam się z takim chłopakiem. Wiesz, „szkolne ciacho”- zrobiłam palcami cudzysłów w powietrzu. – Nie mogę powiedzieć, że go kochałam, bo to za duże słowo, po prostu byłam zauroczona. Do tego stopnia, że oddałam mu swoje dziewictwo- na te słowa odwróciłam wzrok w drugą stronę, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Liam nie przerywał mi, czekał aż dokończę to, co mam do powiedzenia.  – I właściwie na tym zakończyła się nasza znajomość. Do dzisiaj pamiętam jego szyderczy śmiech. Niestety dla niego to było za mało, musiał upokorzyć mnie jeszcze bardziej. Parę dni później cała szkoła wiedziała, że kujonka oddała się szkolnemu lowelasowi. Każdego cholernego dnia byłam wyśmiewana. Wszyscy się ode mnie odwrócili, tylko Patricia przy mnie została. To był dla mnie koszmar. Dlatego teraz podchodzę z dystansem do ludzi, boje się komukolwiek zaufać.- nie wytrzymałam już dłużej i rozkleiłam się zupełnie. Liam objął mnie mocno, co chwilę całując w czubek głowy. Nie odzywał się. Pozwolił mi się wypłakać.  Powoli odsunęłam się od niego, ale nie odważyłam się spojrzeć mu w oczy. Chłopak jednak zmusił mnie do tego, łapiąc za mój podbródek.
-Nie płacz Słoneczko, nie warto. Już jest po wszystkim, słyszysz. – mówił stanowczo. – Nikt cię już nie skrzywdzi, nie pozwolę na to. - Nie wiem jak on to robi, ale uwierzyłam w każde jego słowo.  Poczułam niesamowitą ulgę, jakbym zrzuciła z siebie największy ciężar świata. Mam nadzieję, że teraz będzie mi łatwiej i w końcu uda mi się o tym zapomnieć. Najwyższy czas się od tego uwolnić.

Robiło się już coraz chłodniej, dlatego postanowiliśmy wracać. Chcieliśmy jeszcze jechać coś zjeść. Po całym dniu poza domem byłam strasznie głodna. Jechaliśmy w ciszy, ale nie była ona niezręczna. Wręcz przeciwnie. W tym momencie nie potrzebowaliśmy żadnych słów. Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się beznamiętnie w okno, ale po chwili zaczynałam poznawać krajobraz. Znajdowaliśmy się na ulicy, na której mieszkam. Myślałam, że jedziemy do jakiejś knajpy, ale widocznie Liamowi znudziło już się moje towarzystwo i odwozi mnie do domu. Jednak minęliśmy mój dom, a chłopak nie zatrzymał się. Spojrzałam na niego zaskoczona, ale ten wpatrywał się przed siebie, w pełni skupiony na drodze. Może po prostu jedziemy do jakiejś restauracji niedaleko- pomyślałam. Chociaż nie kojarzę niczego w okolicy. Oh, nie myślę już nad tym, niedługo okaże się, dokąd zmierzamy. Po kilku minutach zatrzymaliśmy się na nieznanej mi ulicy. Liam wysiadł, po czym podszedł i otworzył mi drzwi. Podał mi rękę i pomógł wysiąść. Rozejrzałam się dookoła, ale nigdzie nie zauważyłam żadnej restauracji.  Spojrzałam na Liama, który uśmiechał się zadziornie.
- Wiem, że normalnie byś się nie zgodziła, dlatego dopuściłem się małego porwania. – zaśmiał się głośno. Mówiłam już, że uwielbiam ten dźwięk?  - Zapraszam w moje skromne progi.- powiedział, a ja wyszczerzyłam oczy i otworzyłam buzię ze zdziwienia. Co? Czy on właśnie prowadzi mnie do siebie do domu? O cholera, to nie może być prawda. Czy ktoś może mnie uszczypnąć?
Liam otworzył drzwi i gestem ręki wskazał, żebym weszła do środka. Niepewnie przekroczyłam próg jego mieszkania i odwróciłam się w jego stronę. Chłopak pozapalał światła i zabrał ode mnie kurtkę. Złapał mnie za rękę i zaprowadził do kuchni.  Czułam się niepewnie, aczkolwiek próbowałam oswoić się z tą sytuacją. Liam zaparzył nam herbatę, która okazała się strzałem w dziesiątkę.
- Co ty na to, żebyśmy coś razem ugotowali? – zapytał.
- Jasne, szczerze mówiąc umieram z głodu. – odpowiedziałam. Zaczęliśmy sprawdzać co można przyrządzić z tego co Payne ma w domu  i jednogłośnie stwierdziliśmy, że prościej będzie zamówić pizzę.
-Wybacz, nie miałem czasu iść na zakupy. Następnym razem…- podszedł do mnie, cmoknął mnie w kącik ust, po czym złapał za telefon i zadzwonił do pizzerii.

 Po kilkunastu minutach doczekaliśmy się na dużą peperoni. Zjadłam aż 4 kawałki i stwierdziłam, że po takiej ilości nie dam rady się ruszyć przez najbliższe pół godziny. Resztę wieczoru przesiedzieliśmy na kanapie oglądając film. Choć nic nadzwyczajnego nie robiliśmy, czułam się naprawdę dobrze. I mimo tego, że bardzo nie chciałam, musiałam w końcu poprosić Liama, żeby odwiózł mnie do domu. Niechętnie podnieśliśmy się z sofy i wyszliśmy z domu. Mieszkaliśmy całkiem blisko siebie, dlatego zamiast jechać samochodem, wybraliśmy spacer.  Nie pozwoliłam jednak Liamowi odprowadzić się pod sam dom, ponieważ rodzice na pewno już wrócili i mogliby nas zobaczyć.
-Dziękuję za wszystko.- powiedziałam nieśmiało.
- Nie ma sprawy. Jakbyś jeszcze kiedyś chciała się wyżalić, to wiesz gdzie mnie szukać.
-Wiem. To miłe z twojej strony… Pójdę już. - zbliżyłam się do Liama i delikatnie musnęłam jego policzek.
- Do zobaczenia Mała. – powiedział, a ja nie czekając dłużej ruszyłam przed siebie.

Kiedy weszłam do domu, zastałam rodziców zawalonych stertą papierów w salonie. Myślałam, że zasypią mnie pytaniami gdzie i z kim byłam, ale ku mojemu zdziwieniu nie odezwali się na ten temat ani słowem. Byłam im za to wdzięczna, nie chciałam znowu kłamać. Porozmawiałam z nimi chwilę, po czym udałam się do swojego małego królestwa i rzuciłam się zadowolona na łóżko. To był zdecydowanie bardzo emocjonujący i miły dzień. Zapamiętam go na długo.




Dzień dobry Robaczki! 
To już 10 rozdział! Jak Wam się podoba? Czy w ogóle się podoba? Bardzo mnie to ciekawi co o nim sądzicie.W końcu poznaliście smutne wspomnienie Sarah...
Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze, które wywołują uśmiech na mojej twarzy i poprawiają humor! 
Jeżeli macie jakiekolwiek pytania do mnie czy do bohaterów, zapraszam na Ask'a.
To tyle z mojej strony. Trzymajcie się cieplutko. 
Do następnego. xx

środa, 2 kwietnia 2014

Rozdział 9

To niesamowite, jaka zmiana zaszła w moim życiu. To, co się ostatnio dzieje to istna rewolucja. Ale kompletnie mi to nie przeszkadza. Chyba tego właśnie potrzebowałam najbardziej. Zmian. Co prawda nie mogę powiedzieć, że wszystko jest w stu procentach tak jakbym sobie tego życzyła, ale mimo wszystko mogę powiedzieć, że w końcu zaczynam być szczęśliwa.

Dzisiaj obudziłam się wyjątkowo szybko, dobrą godzinę przed budzikiem. To do mnie niepodobne. Normalnie nie mogę się podnieść z łóżka. A teraz? Nie spiesząc się, poszłam pod prysznic. Postanowiłam dzisiaj postarać się o swój wygląd zewnętrzny. Mam sporo czasu, więc mogę pokombinować. Ktoś tu chce zrobić wrażenie na nauczycielu angielskiego-odezwał się głosik w mojej głowie. Być może tak jest… Stanęłam przed rozsuniętą szafą i zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego. Wiele razy próbowałam sprecyzować swój styl, ale właściwie nie mogę się skonkretyzować. Najbardziej lubię klasyczne ubrania, ale czasami lubię założyć coś eleganckiego, dziewczęcego a nawet sportowego. Wszystko zależy od mojego nastroju. Dzisiaj zdecydowałam się ubrać czarne spodnie z wysokim stanem i koszulę w kolorze łososiowym.  Kolejne minuty poświęciłam na staranne wyprostowanie włosów. Dawno tego nie robiłam, dlatego z zadowoleniem stwierdziłam, że są nieco dłuższe.  Podeszłam do mojej toaletki i zrobiłam makijaż, starając się podkreślić moje duże brązowe oczy. W tym momencie będę nieskromna, ale muszę przyznać, że już dawno nie wyglądałam tak dobrze. Byłam z siebie zadowolona.
W szkole dzień dłużył mi się w nieskończoność. Z niecierpliwością czekałam na ostatnią lekcję, którą miałam z Liamem. Niestety 7 wcześniejszych lekcji to jakiś koszmar. Co chwila zerkałam na zegarek z utęsknieniem wyczekując dzwonka.   W dodatku nie było dzisiaj, Kate, więc każdą przerwę spędzałam sama. Tuż przed dzwonkiem na ostatnią lekcję, zaczepiła mnie Elena.
- Nasza kujonka jest dzisiaj sama, to strasznie przykre, co?  - powiedziała chcąc mnie zdenerwować, ale tym razem jej się to nie uda. Postanowiłam ją kompletnie zignorować, a wiem, że tego nienawidzi. –Tak się odstroiłaś dzisiaj, że gdybym cię nie znała, pomyślałabym, że masz randkę.- naśmiewała się dalej ze mnie.
-Nie powinno cię to interesować.- mruknęłam. – I nie powinnaś się tak cieszyć, że ugania się za tobą tylu facetów. Wiesz podobno niskie ceny przyciągają wielu klientów.– Nie wytrzymałam i odpowiedziałam na jej chamskie zaczepki. Nigdy nie należałam do osób, które są wredne i próbują sprawić komuś przykrość, ale ta suka sama się o to prosiła. Do cholery moja cierpliwość też ma granicę. Nie mogę pozwolić, abym wiecznie była ofiarą i popychadłem. Elena na moje słowa posłała mi tylko groźne spojrzenie i weszła do klasy. Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmieszek triumfu. Podążyłam za dziewczyną i zajęłam swoje miejsce w ostatniej ławce. Chwilę po tym w klasie pojawił się Liam. Wyglądał jak zawsze idealnie. Włosy postawione na żel, czarny T-shirt, dżiny, sportowe buty. Wszystko perfekcyjnie do siebie pasowało. Chłopak przywitał się i obdarzył mnie ledwie zauważalnym uśmiechem. Mimowolnie odpowiedziałam mu tym samym. Dopiero dzisiaj zwróciły moją uwagę jego tatuaże. To dziwne, że wcześniej ich nie zauważyłam. Miał wytatuowane strzałki, jakieś napisy i o ile dobrze widzę to pióro. Ciekawe, co oznaczają. Kiedyś go o to zapytam.  Z zamyślenia wyrwał mnie głos Liama.
- Wiem, że tego nie lubicie, ale to część mojej pracy. Wyciągnijcie karteczki, sprawdzimy wasze wiadomości z ostatnich lekcji. – nie, tylko nie to. Ostatnio na jego lekcjach, zresztą na innych też jestem nieobecna myślami. Innym też nie spodobał się ten pomysł, bo po klasie rozniósł się jęk niezadowolenia. Próbowali przekonać nauczyciela, żeby zrobił kartkówkę na następnej lekcji, ale ten został nieugięty. Podyktował nam pytania, na większość z nich niestety nie znałam odpowiedzi. Próbowałam improwizować i napisać cokolwiek. No to nie pokaże się z najlepszej strony po tym sprawdzianie- pomyślałam. Jedynki nie dostanę, bo coś jednak wiedziałam, ale szału nie będzie. To do mnie nie podobne, zawsze byłam przygotowana do zajęć i radziłam sobie z takimi kartkówkami bez problemu Muszę się wziąć w garść. Nie mogę pozwolić sobie na słabe oceny. Chociaż tak naprawdę to już nie wiem czy mi na tym zależało czy bardziej moim rodzicom. Robiłam to wszystko dla nich, żeby byli ze mnie dumni.  Liam chodził po klasie i zbierał nasze kartkówki. Kiedy zabierał ode mnie kartkę nasze dłonie się otarły, a moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Chłopak nachylił się i szepnął mi na ucho:
-Zostań po lekcji.
Mimo zżerającej mnie ciekawości, chciałam skupić się na lekcji. Starannie notowałam wszystkie najważniejsze informacje, które miał do przekazania nam dzisiaj nauczyciel. W końcu usłyszałam dzwonek i cieszyłam się, że to już koniec na dzisiaj. Poczekałam aż reszta opuści klasę, dlatego nie spieszyłam się z pakowaniem. Kiedy już wszyscy wyszli, Liam standardowo podszedł do drzwi i je zamknął. Ja podeszłam bliżej i oparłam się o jego biurko.
-Jak ci poszedł sprawdzian.- zapytał.
-Kiepsko- powiedziałam szczerze.- Tylko proszę nie traktuj mnie ulgowo, chcę być fair w stosunku do reszty.-  Nie chciałam, żeby Liam wstawiał mi dobre oceny za nic. To, że widujemy się poza szkołą nie znaczy, że mam mieć łatwiej . – Tylko o to chciałeś mnie zapytać? – uniosłam jedną brew do góry.
-Nie, chciałbym cię gdzieś zabrać w sobotę. Co ty na to? – zapytał. Cieszyłam się na samą myśl, że moglibyśmy spędzić ze sobą trochę czasu, ale nie dałam po sobie tego poznać.
-Dokąd?
-Niespodzianka. – odpowiedział i uśmiechnął się cwaniacko. Podszedł bliżej mnie i oparł dłonie po obu stronach moje sylwetki, wpatrując się we mnie uparcie. Zawstydziłam się, po czym na moją twarz wpełzną szkarłatny rumieniec. Odepchnęłam go delikatnie od siebie, a on usiadł na ławce naprzeciwko.
-A co jeśli nie lubię niespodzianek. – powiedziałam ledwie słyszalnie.
-To polubisz.- zauważyłam jak chłopak próbował powstrzymywać uśmiech, podobnie ja. Nagle nie kontrolując swoich ruchów, przesunęłam palcem po jego tatuażach.
-Podobają mi się – wyszeptałam, a on był widocznie zadowolony moimi słowami. – co oznaczają?
-Może kiedyś ci powiem.- oznajmił zadziornie, po czym złapał moją rękę i przyciągnął mnie do siebie, tak, że stałam pomiędzy jego nogami. Nie wiedziałam jak mam się teraz zachować. To wszystko jest dla mnie takie nowe. Czekałam aż Liam wykona jakiś ruch. Chłopak objął mnie swoimi ramionami i po prostu przytulił. Mogłam poczuć jego intensywny zapach, który od jakiegoś czasu był moim ulubionym. Po chwili niepewności także objęłam go delikatnie. – Wyglądasz dzisiaj bardzo kusząco- zamruczał do mojego ucha, a motyle w moim brzuchu zrobiły fikołki. Nie wiem ile staliśmy w tym uścisku. Czas się dla mnie zatrzymał.

Kolejne dni minęły w zaskakująco szybkim tempie. Nie ukrywam, że nie mogłam doczekać się soboty.  Z jednej strony trochę się obawiałam, bo nie miałam pojęcia, co Liam wymyślił, ale z drugiej strony ta nutka niepewności była nieco podniecająca. Nigdy nie lubiłam niespodzianek, wolę raczej kontrolować to, co robię, gdzie i z kim. Ale dałam szansę Liamowi, żeby mnie pozytywnie (mam nadzieję) zaskoczył. Umówiliśmy się, że przyjedzie po mnie około 13. Rodzice powinni być w pracy, więc bez problemu może przyjechać pod dom. Obudziłam się już o 8. Nie mogłam spać z podekscytowania. Cieszyłam się jak małe dziecko, które rodzice zabierają do wesołego miasteczka. Cały poranek kręciłam się bez celu po domu, odliczając godziny do spotkania z Paynem. Zaczęłam się szykować, ale nie miałam pojęcia jak mam się ubrać. Postawiłam na klasykę, czyli dżinsy, biały T-shirt i czarną skórę. Na nogi wsunęłam moje ulubione baleriny. Pół godziny przed czasem byłam już gotowa i czekałam na Liama. Pogoda dzisiaj była naprawdę cudowna. Mimo, że mamy już październik to świeci słońce i jest naprawdę ciepło.  Punktualnie o 13 pod domem zaparkował znajomy samochód. Zabrałam swoją torebkę i wyszłam z domu. Kiedy Liam wysiadł z samochodu, spojrzałam na niego i wybuchłam śmiechem.  Dżinsy, biała bluzka, skóra. Gdzieś to już widziałam. Jedynie buty mieliśmy inne. No i oczywiście moje ciuchy były w wersji damskiej, a jego w wersji męskiej, to tak w gwoli wyjaśnienia. Chłopak patrzał na mnie zdezorientowany, ale po chwili zorientował się, o co mi chodzi.
-Świetne wyczucie stylu. – rzucił Liam. – Cześć.- podszedł do mnie i cmoknął mój policzek.
-Cześć.- przywitałam się. Nieuniknione było, żeby na mojej twarzy nie pojawił się rumieniec.
-Możemy jechać? – zapytał .
-Jasne. – odpowiedziałam. I podeszłam do samochodu Liama. Chłopak otworzył mi drzwi i zajęłam miejsce od strony pasażera. Byłam bardzo ciekawa, dokąd jedziemy. Próbowałam wyciągnąć coś od niego, ale upierał się, że dowiem się w swoim czasie. Po niespełna godzinie Chłopak oświadczył, że jesteśmy na miejscu. Wysiadłam z samochodu i rozejrzałam się dookoła. Znajdowaliśmy się w samym środku lasu. Spojrzałam zdezorientowana na Liama, ale ten tylko uśmiechnął się pod nosem, złapał moją rękę i bez słowa ruszył przed siebie. Po krótkiej wędrówce zaczęliśmy wspinać się na jakąś górkę. Zastanawiałam się, gdzie on mnie ciągnie. A może to jakiś morderca i teraz mnie zgwałci, a potem tu zostawi.-  w mojej głowie pojawiały się najczarniejsze scenariusze. Zdecydowanie za dużo głupich filmów się naoglądałam. W końcu Liam zatrzymał się a ja zaraz obok niego. Spojrzałam przed siebie i to, co zobaczyłam zapierało dech w piersi. Przecudowny widok. Znajdowaliśmy się w miejscu, z którego można podziwiać zachwycającą panoramę miasta.  To jednak nie było wszystko. Po drugiej stronie owego szczytu rozciągało się piękne jezioro, w którego tafli odbijały się cienie drzew. Wszystkiemu uroku dodawały kolorowe liście, które opadały pomału na ziemię. Jednak dzisiejsza pogoda bardziej przypominała letnią niż jesienną. Przymknęłam powieki i oddychałam głęboko świeżym powietrzem. Nigdy nie byłam w tak czarującym miejscu.
-Kiedy byłem dzieckiem często przyjeżdżałem tu z rodzicami. – zaczął.- Niewiele osób wie o tym miejscu, dlatego ma swój urok.
-Tu jest cudownie. Dziękuję, że mnie tu zabrałeś. – wyszeptałam i uśmiechnęłam się szczerze do chłopaka.
-Cała przyjemność po mojej stronie, Panno Smith. – powiedział z szerokim uśmiechem. – Chodźmy nad jezioro. Nie miałam innego wyjścia jak złapać się Liama i próbować zejść na dół. Zapowiada się miłe popołudnie.



Dzień dobry Robaczki, a właściwie dobry wieczór! 
Co sądzicie o dziewiątym już rozdziale? Starałam się,żeby był troszkę dłuższy niż poprzedni ;) 

Coraz więcej osób chciało,żebym informowała ich na Twitterze o nowych rozdziałach. Dlatego (uwaga!) na potrzeby opowiadania założyłam Twittera. Jeśli chcecie, abym informowała Was proszę napiszcie pod rozdziałem Wasze Twittery. Z góry mówię, że nie mam pojęcia jak do końca to wszystko działa, dlatego przepraszam za wszelkie usterki :D Mój Twitter: @martynowa20.

To tyle na dzisiaj. Miłego wieczoru i do następnego! xx